Że życiem przekłuwam boskie serce,
Że spokojem ciepłym odstraszam panny mroźne,
Że brakiem cierpliwości mój świat wybrukowany.
Przepraszam,
Że w dnia planie wdzięczności
Nie ujrzysz, choćbym konał,
Że żyję w ciemnej grocie i biernie czekam blasku,
Że uśmiech chowam w skrzyni "RUPIECIE" rdzewiejącej.
Przepraszam,
Że miast żeglować nocą po sennym oceanie
Wybieram gęste niebo i grzęznę wzrokiem w gwiazdach,
Że sypiam z przyjacielem...
Potocznie zwanym "leniem".
Przepraszam,
Że raz czy pięć w miesiącu ze skrzyni biorę butlę
I pokój opryskuję łzawiącym oczy gazem,
Że zmieniam wciąż pogodę, jak chwila podpowiada,
Ustawiam ludzi w deszczu, śnieżycy i tsunami,
Że tłukę nieraz dzbany z czyimiś uczuciami...
Przepraszam.
***[24 listopada 2013]
Hmhmhm, mała wycieczka kajakowa na Północ (północ?) Polski,
gdzie z własnymi myślami zostałem w dużej mierze sam, co
pozwoliło mi dojść do wniosku, że moje ogólne postępowanie, to
codzienne i także to w ważnych momentach, niekoniecznie mnie
satysfakcjonuje. Szczególnie spirala... nastroju totalnie
tragicznego, na którą patrząc teraz łapię się za głowę,
nevermoar.***