sobota, 2 marca 2013

Poezjo...

Zawsze sądziłem... Wspaniałość Wszechświata,
Od jego stworzenia, przez wszystkie przeszłe lata,
Gdy nawet mówią "To wspaniałość boska!",
Że nie jest ona lepsza od mojego noska.

***

Kiedym więc szczyt podziwiał wzgórza węchu mego,
Podążając traktem zdobionym łzą bliźniego,
Strumykiem płynącą z duszyczek podeptanych...

Kiedym nóż wycierał w ścierkę spowiedniczą,
Chłonąc wzrokiem blizny, słuchając ich jak kwiczą,
Śmiejąc się złowieszczo z okrutnych ról zagranych...

Kiedym cicho płakał po szczęścia grabieży,
Czując że się budzą mary moralności
I zawodzą chłodno, bez końca, bez litości,
Prowadząc mnie łańcuchem do samotności wieży...
Ja zaś udawałem "Nie dla mnie są te kolce!"
I dniami mokrymi przeklinałem Słońce.

O Poezjo, Tyś wtedy spadła mi jak z nieba,
Trafiłem idealnie w miękkie Twe ramiona,
Zrozumiałem ciernie i złagodniała gleba,
Otoczyła nas jedności i przywiązania błona.

Zmyłaś mgłę z mych oczu, omamiającą szarość,
Wiele mroku przeszło, nim ujrzał światło życia,
Szczęśliwie nie aż tyle, by nastała starość.
Uszy me otwarłaś, nie znałem wilków wycia,
Trąby słonia z buszy, motyla skrzydeł bicia...

Ujrzałem ścieżkę kłamstwa, zdrady i rozpusty,
Jaką kroczy człowiek ułomny i słabiutki,
W XXI wieku pod skorupą pusty,
Nie potrafiący nocy i dnia przeżyć bez wódki.

Dzięki Tobie słowem wazon piękny lepiłem...

***

I gdyś to wszystko dała...
Od siebie mnie odepchniesz?
Rozerwiesz błonę słodką...
Odejdziesz, w otchłań zepchniesz?

***[30 listopada 2013] Zawile, zawile, ale ja to naprawię, ja to wyjaśnię. Ze zdziwieniem patrzę na datę i widzę urodziny mojego alter ego, a to ci dopiero  Niezbyt miły był to okres, rzekłbym wręcz, że dla mojej weny to była chwila hibernacji, trwająca kilkanaście tygodni. Zwróciłem się więc do szanownej pani Poezji z pytaniem "że niby co?", no i szukałem odpowiedzi.
Zaczyna się od samoooceny wysokiej, może nawet z deczka zbyt wysokiej..  Ale myślę, że to było kiedyś. Nie twierdzę, że byłem zawsze i w pełni zły, ale tak się składa, że nu, nie wyglądało moje zachowanie najlepiej przez sporawy okres czasu, egoizm i nerwowość to coś, czego wolałbym już nie widzieć, coś, co kiedyś było na porządku dziennym. "Kiedym nóż wycierał w ścierkę spowiedniczą,", no tak, kolejne nieogarnięte sytuacje, postanowienia poprawy, a potem znów to samo, nie pierwszy raz zresztą ten temat poruszyłem. Trzecia strofa, no cóż, krótko mówiąc wyrzuty sumienia, nie obyłoby się. No i właśnie wtedy spotkałem ją. Nie była ona jedyną pomocą w reorganizacji mojej osobowości, ale bardzo ważną. Bardzo powoli, ale towarzyszyło mi całe to Trzecie Oko, pozwalając zrozumieć, otwierając mnie.
No a potem zrobił się problem, bo gdzieś to wszystko się rozeszło, na całkiem długo. Szczęśliwie nie na zbyt długo.***