Zawsze sądziłem...
Wspaniałość Wszechświata,
Od jego stworzenia, przez wszystkie
przeszłe lata,
Gdy nawet mówią "To wspaniałość
boska!",
Że nie jest ona lepsza od mojego
noska.
***
Kiedym więc szczyt podziwiał wzgórza
węchu mego,
Podążając traktem zdobionym łzą
bliźniego,
Strumykiem płynącą z duszyczek
podeptanych...
Kiedym nóż wycierał w ścierkę
spowiedniczą,
Chłonąc wzrokiem blizny, słuchając ich jak
kwiczą,
Śmiejąc się złowieszczo z okrutnych ról
zagranych...
Kiedym cicho płakał po szczęścia
grabieży,
Czując że się budzą mary moralności
I zawodzą
chłodno, bez końca, bez litości,
Prowadząc mnie łańcuchem do
samotności wieży...
Ja zaś udawałem "Nie dla mnie są te
kolce!"
I dniami mokrymi przeklinałem Słońce.
O
Poezjo, Tyś wtedy spadła mi jak z nieba,
Trafiłem idealnie w
miękkie Twe ramiona,
Zrozumiałem ciernie i złagodniała
gleba,
Otoczyła nas jedności i przywiązania błona.
Zmyłaś
mgłę z mych oczu, omamiającą szarość,
Wiele mroku przeszło,
nim ujrzał światło życia,
Szczęśliwie nie aż tyle, by
nastała starość.
Uszy me otwarłaś, nie znałem wilków
wycia,
Trąby słonia z buszy, motyla skrzydeł bicia...
Ujrzałem
ścieżkę kłamstwa, zdrady i rozpusty,
Jaką kroczy człowiek
ułomny i słabiutki,
W XXI wieku pod skorupą pusty,
Nie
potrafiący nocy i dnia przeżyć bez wódki.
Dzięki Tobie
słowem wazon piękny lepiłem...
***
I gdyś to
wszystko dała...
Od siebie mnie odepchniesz?
Rozerwiesz błonę
słodką...
Odejdziesz, w otchłań zepchniesz?
***[30 listopada 2013] Zawile,
zawile, ale ja to naprawię, ja to wyjaśnię. Ze zdziwieniem patrzę
na datę i widzę urodziny mojego alter ego, a to ci dopiero Niezbyt
miły był to okres, rzekłbym wręcz, że dla mojej weny to była
chwila hibernacji, trwająca kilkanaście tygodni. Zwróciłem się
więc do szanownej pani Poezji z pytaniem "że niby co?",
no i szukałem odpowiedzi.
Zaczyna się od samoooceny wysokiej,
może nawet z deczka zbyt wysokiej.. Ale myślę, że to
było kiedyś. Nie twierdzę, że byłem zawsze i w pełni zły, ale
tak się składa, że nu, nie wyglądało moje zachowanie najlepiej
przez sporawy okres czasu, egoizm i nerwowość to coś, czego
wolałbym już nie widzieć, coś, co kiedyś było na porządku
dziennym. "Kiedym nóż wycierał w ścierkę spowiedniczą,",
no tak, kolejne nieogarnięte sytuacje, postanowienia poprawy, a
potem znów to samo, nie pierwszy raz zresztą ten temat poruszyłem.
Trzecia strofa, no cóż, krótko mówiąc wyrzuty sumienia, nie
obyłoby się. No i właśnie wtedy spotkałem ją. Nie była ona
jedyną pomocą w reorganizacji mojej osobowości, ale bardzo ważną.
Bardzo powoli, ale towarzyszyło mi całe to Trzecie Oko, pozwalając
zrozumieć, otwierając mnie.
No a potem zrobił się
problem, bo gdzieś to wszystko się rozeszło, na całkiem długo.
Szczęśliwie nie na zbyt długo.***