Gdzieś odleciał, Aniele?
Miłość
czynić miałeś,
wypełniać morze uczuć,
pleść warkocze z
myśli naszych,
czuwać w wschodzie Słońca i w jego
odejściu,
zabliźniać czułym słowem rany bólotwórcze.
Gdzieś
odleciał, Aniele?
Coś chłodnym dotykiem miał gładzić
gorączkę,
grać role w nocnych wizjach,
w dzień krążyć po
mym sercu.
Gdzieś odleciał, Aniele?
Łapać miałeś w
sieci
smutki moje i niedole,
wzbudzać wiarę w życia
radość,
oświetlać ścieżki blaskiem optymizmu.
Gdzieś
odleciał, Aniele?
Coś rozpalać miał skórę chłodem
napiętnowaną,
koić nozdrza moje
zapachem słodkiej
troski.
Płatkami nostalgii sypiesz,
drogę zmieniając w
labirynt,
lecz ja jestem silny w kompanach,
nierozerwalnie mi
bliskich,
w nich swe szczęście pokładam...
***Hyhyhue,
kobiety, była kobieta, kobieta odeszła, nihil novi, jedynie kwestia
taka, że jej istnienie dość.. wywróciło wszystko do góry
nogami. Nie, nie żałuję, niczego nie żałuję w życiu.
Ale
widzę i pozytyw. Ludzie. Rodzina. Z dedykacją dla Was, kompani Wy
moi.***
sobota, 24 grudnia 2011
czwartek, 22 grudnia 2011
Dni Umierają...
Kryją
się pod łóżkiem, w szafie i za grobem.
Gotuję wywar życia z niejasnej receptury.
A one parują niewidocznie,
wracają zaś boleśnie pod inną postacią,
dręcząc sny moje, jako obrazy życia minionego.
Przeszłość w stroju klauna
kpi ze mnie szyderczo,
maluje moje błędy na wielkim płótnie myśli.
Martwe godziny teraźniejszości
wiszą w bombkach na drzewku świątecznym,
tłuką się bezgłośnie,
odchodząc bez mej wiedzy.
Dopiero "balsamując" stopy odłamkami,
dostrzegam, co opuściłem,
uciekając przed złym klaunem.
Spoglądam przez szybę pancernej bezwrażliwości,
zgaszona lampka emocji, wyłączone serce.
Nie umiem więcej patrzeć,
nie chcę widzieć ludzi.
Kokon obojętności zamknięty na mych ustach
przeobraża mnie w milczącego motyla...
***[24 listopada 2013] Obojętność, obojętnie wszędzie. Upływający na pierdołach i narzekaniu czas i co najgorsze, ten czas, który potem wraca do człowieka, często przypadkiem, kiedy coś człeka coś grzmotnie w serce, szczególnie w otoczeniu, i przypomina mu się, że zmarnował zbyt wiele godzin. Nawet, jeśli po prostu uciekał, próbując nie zrobić nic złego. A w konsekwencji nie zrobił w ogóle nic.***
Gotuję wywar życia z niejasnej receptury.
A one parują niewidocznie,
wracają zaś boleśnie pod inną postacią,
dręcząc sny moje, jako obrazy życia minionego.
Przeszłość w stroju klauna
kpi ze mnie szyderczo,
maluje moje błędy na wielkim płótnie myśli.
Martwe godziny teraźniejszości
wiszą w bombkach na drzewku świątecznym,
tłuką się bezgłośnie,
odchodząc bez mej wiedzy.
Dopiero "balsamując" stopy odłamkami,
dostrzegam, co opuściłem,
uciekając przed złym klaunem.
Spoglądam przez szybę pancernej bezwrażliwości,
zgaszona lampka emocji, wyłączone serce.
Nie umiem więcej patrzeć,
nie chcę widzieć ludzi.
Kokon obojętności zamknięty na mych ustach
przeobraża mnie w milczącego motyla...
***[24 listopada 2013] Obojętność, obojętnie wszędzie. Upływający na pierdołach i narzekaniu czas i co najgorsze, ten czas, który potem wraca do człowieka, często przypadkiem, kiedy coś człeka coś grzmotnie w serce, szczególnie w otoczeniu, i przypomina mu się, że zmarnował zbyt wiele godzin. Nawet, jeśli po prostu uciekał, próbując nie zrobić nic złego. A w konsekwencji nie zrobił w ogóle nic.***
czwartek, 8 grudnia 2011
Korytarzem leśnych rozstajów...
Morze ciemnozielonych igieł na brunatnych ramionach
ugina się pod ciężarnym sklepieniem nieba,
rodzącym w agonii zamarzające pociski,
płatki błękitnobiałego kurzu
zdobiące fundamenty leśnych kniei.
Grzebią drewnianą chatę w swych czułych objęciach,
przyrzekając miłość...
Nieopodal śpiącego domku woda niewinna
boleśnie żłobi swym dłutem ścieżkę,
niosąc pamiątki kamienne po wędrówce leśnej,
by zniknąć w otchłani martwego oceanu.
Drzewa słuchające z uwagą legend
opowiadanych przez stare wilki
szykują się do snu.
Ruda poszukiwaczka orzechów
przeskakuje między koronami.
Wiatr niesie kojący zapach nocy
unosi w górę śnieżnobiałą kołdrę.
Coraz słabiej widoczne
szczyty gór niezmiennych i wiecznych
na swych tronach królewskich
zarządzają cichy zmrok...
***[23 listopada 2013] Cóż rzec. Nie mam bladego pojęcia, czemu wtedy wzięło mnie na leśne wędrówki, jedyne, co pamiętam, to to, że nie spodziewałem się ni trochu, że to miejsce stanie się tak ważną częścią mojego życia. Bez rymów, forma leży, ale temat wciąż aktualny, poczekajmy na pierwszy opad śniegu. I zamknijmy oczy, wsłuchując się w opowieści starych wilków.***
ugina się pod ciężarnym sklepieniem nieba,
rodzącym w agonii zamarzające pociski,
płatki błękitnobiałego kurzu
zdobiące fundamenty leśnych kniei.
Grzebią drewnianą chatę w swych czułych objęciach,
przyrzekając miłość...
Nieopodal śpiącego domku woda niewinna
boleśnie żłobi swym dłutem ścieżkę,
niosąc pamiątki kamienne po wędrówce leśnej,
by zniknąć w otchłani martwego oceanu.
Drzewa słuchające z uwagą legend
opowiadanych przez stare wilki
szykują się do snu.
Ruda poszukiwaczka orzechów
przeskakuje między koronami.
Wiatr niesie kojący zapach nocy
unosi w górę śnieżnobiałą kołdrę.
Coraz słabiej widoczne
szczyty gór niezmiennych i wiecznych
na swych tronach królewskich
zarządzają cichy zmrok...
***[23 listopada 2013] Cóż rzec. Nie mam bladego pojęcia, czemu wtedy wzięło mnie na leśne wędrówki, jedyne, co pamiętam, to to, że nie spodziewałem się ni trochu, że to miejsce stanie się tak ważną częścią mojego życia. Bez rymów, forma leży, ale temat wciąż aktualny, poczekajmy na pierwszy opad śniegu. I zamknijmy oczy, wsłuchując się w opowieści starych wilków.***
Subskrybuj:
Posty (Atom)