Kryją
się pod łóżkiem, w szafie i za grobem.
Gotuję wywar życia z
niejasnej receptury.
A one parują niewidocznie,
wracają zaś
boleśnie pod inną postacią,
dręcząc sny moje, jako obrazy
życia minionego.
Przeszłość w stroju klauna
kpi ze mnie
szyderczo,
maluje moje błędy na wielkim płótnie myśli.
Martwe
godziny teraźniejszości
wiszą w bombkach na drzewku
świątecznym,
tłuką się bezgłośnie,
odchodząc bez mej
wiedzy.
Dopiero "balsamując" stopy
odłamkami,
dostrzegam, co opuściłem,
uciekając przed złym
klaunem.
Spoglądam przez szybę pancernej
bezwrażliwości,
zgaszona lampka emocji, wyłączone serce.
Nie
umiem więcej patrzeć,
nie chcę widzieć ludzi.
Kokon
obojętności zamknięty na mych ustach
przeobraża mnie w
milczącego motyla...
***[24 listopada 2013] Obojętność, obojętnie wszędzie.
Upływający na pierdołach i narzekaniu czas i co najgorsze, ten
czas, który potem wraca do człowieka, często przypadkiem, kiedy
coś człeka coś grzmotnie w serce, szczególnie w otoczeniu, i
przypomina mu się, że zmarnował zbyt wiele godzin. Nawet, jeśli
po prostu uciekał, próbując nie zrobić nic złego. A w
konsekwencji nie zrobił w ogóle nic.***
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz