Gdzieś odleciał, Aniele?
Miłość
czynić miałeś,
wypełniać morze uczuć,
pleść warkocze z
myśli naszych,
czuwać w wschodzie Słońca i w jego
odejściu,
zabliźniać czułym słowem rany bólotwórcze.
Gdzieś
odleciał, Aniele?
Coś chłodnym dotykiem miał gładzić
gorączkę,
grać role w nocnych wizjach,
w dzień krążyć po
mym sercu.
Gdzieś odleciał, Aniele?
Łapać miałeś w
sieci
smutki moje i niedole,
wzbudzać wiarę w życia
radość,
oświetlać ścieżki blaskiem optymizmu.
Gdzieś
odleciał, Aniele?
Coś rozpalać miał skórę chłodem
napiętnowaną,
koić nozdrza moje
zapachem słodkiej
troski.
Płatkami nostalgii sypiesz,
drogę zmieniając w
labirynt,
lecz ja jestem silny w kompanach,
nierozerwalnie mi
bliskich,
w nich swe szczęście pokładam...
***Hyhyhue,
kobiety, była kobieta, kobieta odeszła, nihil novi, jedynie kwestia
taka, że jej istnienie dość.. wywróciło wszystko do góry
nogami. Nie, nie żałuję, niczego nie żałuję w życiu.
Ale
widzę i pozytyw. Ludzie. Rodzina. Z dedykacją dla Was, kompani Wy
moi.***
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz