sobota, 24 grudnia 2011

Ślad na niebie pozostał...

Gdzieś odleciał, Aniele?
Miłość czynić miałeś,
wypełniać morze uczuć,
pleść warkocze z myśli naszych,
czuwać w wschodzie Słońca i w jego odejściu,
zabliźniać czułym słowem rany bólotwórcze.

Gdzieś odleciał, Aniele?
Coś chłodnym dotykiem miał gładzić gorączkę,
grać role w nocnych wizjach,
w dzień krążyć po mym sercu.

Gdzieś odleciał, Aniele?
Łapać miałeś w sieci
smutki moje i niedole,
wzbudzać wiarę w życia radość,
oświetlać ścieżki blaskiem optymizmu.

Gdzieś odleciał, Aniele?
Coś rozpalać miał skórę chłodem napiętnowaną,
koić nozdrza moje
zapachem słodkiej troski.

Płatkami nostalgii sypiesz,
drogę zmieniając w labirynt,
lecz ja jestem silny w kompanach,
nierozerwalnie mi bliskich,
w nich swe szczęście pokładam...

***Hyhyhue, kobiety, była kobieta, kobieta odeszła, nihil novi, jedynie kwestia taka, że jej istnienie dość.. wywróciło wszystko do góry nogami. Nie, nie żałuję, niczego nie żałuję w życiu.
Ale widzę i pozytyw. Ludzie. Rodzina. Z dedykacją dla Was, kompani Wy moi.***

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz