piątek, 29 listopada 2013

Panowie i Panie, pora na rzyganie.

I idę przez pole zielone z czerwienią
Przed mymi oczyma złociste się mienią
Pszeniczne łaniska i łany zbożowe,
Tulipan i maki takie zniesmaczone

Bo w głębi gdzieś rzygam,
Rzygam w nieskończone.

Nieboskłon okryty trującym nalotem-
Pleśniowa otoczka, zbyt długo tu stoję!
Zmęczenie mą czachę miażdży swym młotem,
Sam nie wiem, czy nadal choć trochę się boję?
Nie boję, bo ruszam i resztki mam głowy
I wszystko wypływa, rzygam informacją,
Nie umiem utrzymać w ryzach swej mowy,
Bełkoczę i rzygam ludzi "wielkich" racją.

Niebo znudzone
Te ziarna pleśniowe w umyśle mym sieje
Próbuję zrozumieć, co się tu dzieje?
ZA DŁUGO I DUŻO, tu leży odpowiedź.
Bez oszukiwania, oto moja spowiedź.

Zgromadzeniem rzygam wiedzy wiadomości,
Resztki mego mózgu, mięśnie ścięgna kości,
Rozlewam się w części, zbyt wiele jest myśli,
Zbyt wiele Was, mętlik, niepotrzebnie przyśzli-
ście gościć w pamięci zgoła przepełnionej.

Nie mogę się skupić, torsji nie powstrzymam,
Jedyne, co zostanie, uśmiech na mej twarzy,
Dwadzieścia jeden gramów, tyle dusza waży,
Tyle pozostanie gdy wszystko zwymiotuję,
Co męczy iryci i stres powoduje
Może właśnie wtedy mój spokój naprawię?

***[8 grudnia 2013] Zmęczenie, przesyt, nadmiar, nieogar. Zmęczenie maturami próbnymi, zmęczenie wiedzą, nauką, informacjami, słowami, myślami, twarzami ludzi, którzy wiedzą, co dla nas najlepsze, nadilością tego wszystkiego. “ZA DŁUGO I DUŻO, tu leży odpowiedź.”
Idę. Idę, nufin czejndżys. No i spoglądam w to niebo, proszę ja Was, I widzę, że trwa to zdecydowanie za długo, bo pleśń jawi mi się przed oczami. Czaszka rozlatuje się w kawałki pod wpływem uderzenia młota, wszystko wypływa, rzygam tym coraz bardziej I muszę poczekać, aż skończę, sam nie jestem w stanie przerwać. Uśmiecham się, bo lubię, nie tylko po to, żeby poudawać, ja po prostu chcę się uśmiechać. Niebo zaczyna zrzucać te pleśniowe krople, ziarna, sieje je w duchu, powtarzalność I cały ten syf wrzyna mi się w umysł. No ale cóż. Pozostaje oczyścić się do końca. I będzie okej.***
Narratora Gromowładnego obraz.

Dodaję obraz brata mego Gromowładnego, zapraszam do galerii fejsbukowej jego :D .

piątek, 22 listopada 2013

Może? cz. II

Może dom wypełniłaś
po brzegi brzeżki same.
Lecz on dziś jakby bardziej komora beztlenowa,
Zabierając płótno, kolory, tylko ramę...

Może tak jak nigdy dzierżyłem białą kartę
Gotową do zalania kolorów szwadronem
Do stania się wreszcie 100 procent obrazem
Zsyntezowanym z dwojga, mieliśmy nim być razem
Wespół przy malunku mieliśmy pełnić wartę.

Już tylko rama wisi mocno nadgryziona.
Niby nihil novi, pamiątka ostawiona
Niby była moja przed tą naszą próbą
Mogę więc rysować pretensję kreską grubą?
Po ścianie krwią zalanej, przy płótna wytarganiu
Płynem wytryśniętym przy szczęścia wyrywaniu.

A. teraz, z decyzyją
Twą słuszną, czy niesłuszną?
W ramie pozostałej się duchy Ciebie wiją
Ja patrzę zaś z nadzieją na ich odejście próżną.

Celem i zamiarem w dzieło zapatrzenie
Gdy jednak już go nie ma, wracam w rozdwojenie-

Za otworem w murze kikuty drewniane
Lasem dość na wyrost przez szczęśliwych zwane
Tuląc się do siebie, liście porzuciły
Mgłą okryte chłodną jak i me zamczysko
Wciągnąć mnie pragnęły, intrygą nęciły,
Nie wiem, co uczynię, do upadku blisko.

Znędzniałe drzewa kocham mrokiem określane
Cóż pozostało czynić gdy dzieło rozpłatane,
Może w ich objęciach-
W domu pozostanę?




***[7 grudnia 2013] Rama, obraz, kartka, dom, taka sytuacja. Biała karta, czyli sytuacja od zera, czysta, wydawałoby się. Gotowa do zapełnienia. Czymże jest człowiek, bez drugiego człowieka? Czymże jest rama bez obrazu?
Rama to ja, a kartka to uczucia, emocje, doświadczenia. I zdawałoby się, płótno zapełniało się zacnie, kolorowo, szczęśliwie, a skończyło się wyrwaniem tego, co było. I chwilami, rzadkimi, ale jednak, zdarza się patrzeć w tę pustkę, widząc przeszłość, chce się patrzeć, ale I pragnie się rzucić to wszystko. Ale to nie odchodzi tak łatwo.
Niepewność, brak wiedzy, czy tak, czy nie, a może tak było lepiej, a może tak byłoby inaczej.

Celem było szczęście zawierane w obrazie. A skoro nie tak, pozostaje to, co poza zamkiem ducha, to, co zaprasza, mniej, czy bardziej serdecznie – mrok. Chyba godzę się, pogodziłem, że on będzie, że te drzewa, które tak kocham, będą mnie ciągnąć ku sobie. I po prostu muszę z tym żyć. Pytanie tylko, na ile będę w stanie być z, a na ile bez.***

Może?

Może wypełniłaś
po brzegi pusty dół
Uśmiechami swymi, kąpiel zalecając,
Wodami 'leczniczymi', kojąco działając
Uczynić ducha miały
Pełnym a nie pół.

Może wypełniłaś po brzegi zagłębienie
Wokół swej osoby o pomoc zawołaniem,
Bo Cię zaskoczyło wyspy zapadanie
Proces mocno gnilny, podwalin rozłożenie,
Bo to pierwszy raz?

Możem odzież zrzucił, nagość ukazując
I blizny niezgojone na szarej istocie,
I gdym już dopływał, ugrzęzłem w kłamstwa błocie
Co wyszło spod wołania i śmiechów rozpuszczonych.
W zranieniu palców słodkich się nie spodziewałem
Świadomie nieświadomie szponów zatopionych
W tym co dbać prosiłem
I się opiekować
Tonę.



***[6 grudnia 2013] Spójrzmy oczyma wyobraźni. Tutaj człek numer jeden, stojący na wysepce, człek numer dwa zaś stoi nieco dalej. Na brzegu, dajmy na to. Między nimi ciecz – tylko co to za ciecz, wypełniająca przestrzeń? Tego nie wie nikt. Z perspektywy czasu dalej nie ma pojęcia. Z jednej strony może to być woda dobra wspaniała kojąca. Lecznicze działanie wystąpi i doprowadzi duszę do pełni szczęścia, gdy się ludzie spróbują do siebie zbliżyć. Z drugiej może to być coś całkiem innego, świadomie, lub nie wylane wokół wyspy. Zdejmuje się otoczkę, odkrywa się, płynie się.

A potem się tonie.***


środa, 20 listopada 2013

Trzecie Oko.

Z dedykacją dla Bartłomieja Lipińskiego, znanego też jako Narrator Gromowładny .

Podchodzę bezgłośnie, ściągnięty przez chęć,
Wiedziony pragnieniem Oka posiadania,
Nie pary danej wszystkim, lecz Oka spoglądania
Za kurtynę ducha sztuki ponadczucia.

Podchodzę bezgłośnie, ściągnięty przez chęć,
Gdyż oprócz standard zmysłów, każdy ma ich pięć,
Miałem w środku szósty, coś jakby na kształt Oka.
Zginęło w życia pędzie, boję się, nie wróci,
Zdradziło mnie, odeszło, muzyka grozy nuci
Mi się znowu we łbie,
Opanowania pora...

Zgubiłem szósty zmysł, coś jakby na kształt Oka,
Niezbędnego duszy, jak mojej, niespełnionej,
By opisywać światy, ginąc w nich jak sroka
Co w kości zapatrzona syci swoje oka.

Podchodzę bezgłośnie, ściągnięty przez żądzę,
Otoczony szlamem zazdrości własnej błądzę
Krążąc wokół człeka, co dzierży Oko Trzecie,
Pragnę jego zmysłu, niech także on go nie ma!
Lecz chwila przemyślenia, nie tędy droga przecie,
Nie tędy wiedzie droga, szlak słowa "Bohema".

Zakopałem topór, siekierę, co nią miałem
Wydłubywać Oko, siepać w drobne części,
Gdy nad głową Twoją przygotowan czyhałem,
Na kołku drewnianym zaciskając pięści.

W dłonie Twe złożyłem wyrazy przeproszenia,
Zakopując broń przy krajobrazie polnym,
Wybyłem z duchowego zazdrości uwięzienia.
Odkryte w świetle dziennym, w tym kwasie oczyszczenia,
Oko i powieka, wcale nie zginione!
Odkryte na ponów w mej prośbie wybaczenia.

Zostało mi tylko pozbyć się okrycia...

...Więc na powiekę spłynął wspomniany błogi kwas,
Rozluźnił się zaciśnion na gałce ocznej pas.

I wtedy ma powieka nareszcie zaniknęła,
Odsłaniając Oko, spragnione wgłąbwidzenia.

I wtedy ma powieka po twarzy popłynęła,
Przeoranej szponem złożonym ze zmęczenia,

Co sam sobie funduję, jak ktoś świąteczny prezent,
Zakładam te pazury, nie śpiąc godzinami,
Miast nakryć snami ciało, spoczynku włożyć brezent.
Gdy siadam na konstrukcji drewnianej ssprężynami,
Znów skrzypiącymi głośniej, w myśl dając przemijanie,
W postbytu czarną dziurę wszechrzeczy opadanie.

I cieszy mię to bardzo, gdyż teraz nawet w blasku
Kuli wodorowo-helowo-wybuchowej
Mogę więcej widzieć, nie boję się ni piasku,
Ni wiatrowej fali we mnie rozpędzonej.

Patrzę, oby wiecznie, w świetle, czy ciemności,
Patrzę, niekoniecznie martwiąc się skutkami,
Bo po to Trzecie Oko w mym duchu się też gości,

Bym nigdy już nie kluczył we własnej moralności.





***[5 grudnia 2013] Polecam się zapoznać z utworem "Third Eye" zespołu Tool. Czyli jak odnalazłem mój zmysł gapienia się na wszystko głęboko, ale w miarę mądrze. I szczęśliwie obyło się bez prób zabrania weny komuś, kto ma jej ogrom.
Zazdrość to straszna rzecz, zaś ja, myśląc, że mnie nie dopadnie, myliłem się niebywale... Sprawia, że jest się gotowym mentalnie zabić. I czasem trzeba usiąść i przemyśleć swoje odwroty, ucieczki i takie inne, czy one mają sens, czy może lepiej byłoby otwarcie rozwiązać problem, może przy tym znajdując nawet coś więcej, niż tylko rozwiązanie? I wyrzec słowa przeprosin, w ten, czy inny, jak po części powyżej, sposób.
Czasem to jest potrzebne do uwolnienia się. Do otwarcia się także i na patrzenie w dzień, nie tylko kiedy światła zgasną. Oko jest wolne, to, co je uciskało już nie istnieje, zostało rozerwane, mam nadzieję, że niemoc odeszła, że ślepota już za mną, chociaż trochę. Miałem je cały czas, choć bałem się, że zginęło bezpowrotnie, coś je po prostu blokowało, może to moje lenistwo, może czasu brak, może nie tylko.

W tej kwestii nic mnie już nie powinno spowolnić, ni zatrzymać. Bez mojego Trzeciego Oka jestem nikim. Gubię się. Oby już nigdy.***

piątek, 1 listopada 2013

Wieczny Odpoczynek.

Dedykowane pijanym kierowcom, ludziom fałszywym i ciału, którego uwielbieniu sam ulegam.

Wieczny odpoczynek racz im dać Panie,
Racz im dać Panie Twoje zmiłowanie.
Tym, co meldunek zmienili ostatecznie,
Tym, co na świat nie wrócą już bezsprzecznie
W formie cielesnej, co deski zbite gości.

Pan/jego sługa, w posiadaniu włości,
Czy karton jedynie, co przed mrozem chroniy,
Gdy jeszcze za życia nad głową krążą wroniy-
Pan Śmierć dziś o to nie dba, ma w _____ status wszelki,
Czy związku, majątkowy, porywa Mors wielki
Kto zdrowy wczoraj jest, kto gnije...
Nie żyje dziś, nie żyje.

Racz im dać modlitwę o Zbawienie z ludzi,
Nie zaś butelkę martwą, co pojazd współprowadzi,
Krew ludzką etanolem niebezpiecznie brudzi,
Martwą, bowiem nie wie, że życie ludzkie zgładzi
W zderzeniu efektywnym substratów, samochodów
W reakcji wybuchowej stworzenia nowych grobów.

Racz im dać gorączkę, ogniki czerwone
Pamięci w domach bliskich, mądrego wspominania,
Nie "unikalne znicze" mamoną rozognione,
Meisterstücki sztuki, chęcią pokazania
"Jak bardzo ja pamiętam, oh czy wy nie widzicie?"

Racz im dać rozwagę, gdy jeszcze kroczyć mogą,
Po świecie się pałętać, gdy jeszcze nie są w Górze,
Ni gdy z Aniołem Grzechu piekielnie długą drogą
Obchodzą swój kociołek, diabelskie mając róże,
Co ranią butonierkę swymi kolcami...

Racz im dać rozwagę, bo mięso ich raz drogie,
Tak bardzo bez znaczenia to cielsko się dziś staje,
Gdy się oddaje w trumnie w liczne ramiona wrogie,
Pakt zawiązując gnilny z bakterią, co mu daje
Radość rozkładania, członów odpadania.

Racz im dać rozwagę, by dzień mijał dwojako,
Nie ciałem samym działać, ale i jednako
Ducha poużywać, o to tylko proszę.

Wieczny odpoczynek racz im dać Panie,
Racz im dać Panie Twoje zmiłowanie.





***[3 grudnia 2013] Ameryki nie odkryłem, ale uznałem, że zaznaczyć warto - Śmierć generalnie ma w głębokim poważaniu, czy bierze posiadacza, czy posiadanego, tego, co to gości się w willi, czy kartonie.
Druga kwestia, która mnie ruszyła w drodze na cmentarz, to alkohol. Jaką ironią jest, że też ludzie, przez ich nietrzeźwość, czy też czyjąś, po prostu giną w wypadkach samochodowych, zamieniając "drogę na groby" w "drogę do grobu".
No i moment, kiedy widzę kilka bardzo okazałych zniczy na jednej płycie, co jasno sugeruje, że zakupu dokonała jedna i ta sama osoba, widzę to i zastanawiam się nad sensem. Lampka to niby nie prezent, ale obdarowujemy ludzi, owszem, też dla własnej radości, ale głównie by zobaczyć banana na ich twarz. Co da kolejna lampa wielkości krowy i ze zdobieniami godnymi budowli starożytnych - nie wiem. Ale to tylko ja.
Wracając zaś dla świata żywych, cóż, byłoby zacnie, gdyby żyć nie tylko ciałem, ale i duchem, ja wiem, to nie zawsze jest łatwe, ale... ciało ma to do siebie, że w momencie śmierci jest tyle warte, co nic i nagle uznaje, że pora zmienić znajomych na tych dużo mniejszych i dużo liczniejszych. Więc błagam, myślmy, skoro nie wszyscy chcą, myślmy chociaż my, bowiem inaczej inteligencja w społeczeństwie wymrze, a tego byśmy nie chcieli... :D***