piątek, 22 listopada 2013

Może? cz. II

Może dom wypełniłaś
po brzegi brzeżki same.
Lecz on dziś jakby bardziej komora beztlenowa,
Zabierając płótno, kolory, tylko ramę...

Może tak jak nigdy dzierżyłem białą kartę
Gotową do zalania kolorów szwadronem
Do stania się wreszcie 100 procent obrazem
Zsyntezowanym z dwojga, mieliśmy nim być razem
Wespół przy malunku mieliśmy pełnić wartę.

Już tylko rama wisi mocno nadgryziona.
Niby nihil novi, pamiątka ostawiona
Niby była moja przed tą naszą próbą
Mogę więc rysować pretensję kreską grubą?
Po ścianie krwią zalanej, przy płótna wytarganiu
Płynem wytryśniętym przy szczęścia wyrywaniu.

A. teraz, z decyzyją
Twą słuszną, czy niesłuszną?
W ramie pozostałej się duchy Ciebie wiją
Ja patrzę zaś z nadzieją na ich odejście próżną.

Celem i zamiarem w dzieło zapatrzenie
Gdy jednak już go nie ma, wracam w rozdwojenie-

Za otworem w murze kikuty drewniane
Lasem dość na wyrost przez szczęśliwych zwane
Tuląc się do siebie, liście porzuciły
Mgłą okryte chłodną jak i me zamczysko
Wciągnąć mnie pragnęły, intrygą nęciły,
Nie wiem, co uczynię, do upadku blisko.

Znędzniałe drzewa kocham mrokiem określane
Cóż pozostało czynić gdy dzieło rozpłatane,
Może w ich objęciach-
W domu pozostanę?




***[7 grudnia 2013] Rama, obraz, kartka, dom, taka sytuacja. Biała karta, czyli sytuacja od zera, czysta, wydawałoby się. Gotowa do zapełnienia. Czymże jest człowiek, bez drugiego człowieka? Czymże jest rama bez obrazu?
Rama to ja, a kartka to uczucia, emocje, doświadczenia. I zdawałoby się, płótno zapełniało się zacnie, kolorowo, szczęśliwie, a skończyło się wyrwaniem tego, co było. I chwilami, rzadkimi, ale jednak, zdarza się patrzeć w tę pustkę, widząc przeszłość, chce się patrzeć, ale I pragnie się rzucić to wszystko. Ale to nie odchodzi tak łatwo.
Niepewność, brak wiedzy, czy tak, czy nie, a może tak było lepiej, a może tak byłoby inaczej.

Celem było szczęście zawierane w obrazie. A skoro nie tak, pozostaje to, co poza zamkiem ducha, to, co zaprasza, mniej, czy bardziej serdecznie – mrok. Chyba godzę się, pogodziłem, że on będzie, że te drzewa, które tak kocham, będą mnie ciągnąć ku sobie. I po prostu muszę z tym żyć. Pytanie tylko, na ile będę w stanie być z, a na ile bez.***

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz