Może
wypełniłaś
po brzegi
pusty dół
Uśmiechami
swymi, kąpiel zalecając,
Wodami
'leczniczymi', kojąco działając
Uczynić
ducha miały
Pełnym a
nie pół.
Może
wypełniłaś po brzegi zagłębienie
Wokół
swej osoby o pomoc zawołaniem,
Bo Cię
zaskoczyło wyspy zapadanie
Proces
mocno gnilny, podwalin rozłożenie,
Bo to
pierwszy raz?
Możem
odzież zrzucił, nagość ukazując
I blizny
niezgojone na szarej istocie,
I gdym już
dopływał, ugrzęzłem w kłamstwa błocie
Co wyszło
spod wołania i śmiechów rozpuszczonych.
W
zranieniu palców słodkich się nie spodziewałem
Świadomie
nieświadomie szponów zatopionych
W tym co
dbać prosiłem
I się
opiekować
Tonę.
***[6 grudnia 2013] Spójrzmy oczyma wyobraźni. Tutaj człek numer jeden, stojący na
wysepce, człek numer dwa zaś stoi nieco dalej. Na brzegu, dajmy na
to. Między nimi ciecz – tylko co to za ciecz, wypełniająca
przestrzeń? Tego nie wie nikt. Z perspektywy czasu dalej nie ma
pojęcia. Z jednej strony może to być woda dobra wspaniała kojąca.
Lecznicze działanie wystąpi i doprowadzi duszę do pełni
szczęścia, gdy się ludzie spróbują do siebie zbliżyć. Z
drugiej może to być coś całkiem innego, świadomie, lub nie
wylane wokół wyspy. Zdejmuje się otoczkę, odkrywa się, płynie
się.
A potem
się tonie.***
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz