wtorek, 31 grudnia 2013

Szczęśliwego Starego Sylwestra.

poniedziałek/wtorek, 30-31 grudnia 2013, czyli od pustki i braku czucia do zabawy z ludem przyjaznym

Dzień przed kolejnym schyłkowym momentem,
Przyrzeczeń obietnic i wielkich zmian świętem...
Dzień wręcz właściwie przed końcem byłego,
Nie zaś przed chwilą nadejścia nowego...
Dzień przed zabawą i gwałtem na ciszy,
Gdy ludziom nie starczy ich pamięci kliszy-
Dzień przed Sylwestrem wybywam na obchód.

Dzień przed miodowo-taneczną radością,
bogatą w rumwódki i pląsów kielony,
(wchłonięte przez ludność zostaną z pewnością)
Skrycie przenikam w krajobraz znużony
Patrzeniem na siebie co dobę od zera,
Co rano, gdy Szarość swój płaszcz rozpościera.

Wyruszam na 'miasto', gdy chwila właściwa,
Bo tylko po zmroku swe piękno odkrywa,
Gdy Pan Noc przychodzi i dzienny blask zrywa,
Emocji się budzi ma duszyczka chciwa.

Poruszam się wolno, licząc na czucie,
Że neon ze stacji benzynosprzedajnej
Przepowie mi jakoś, udzieli mi tajnej
Porady, jak wzbudzić emocji ukłucie.

Poruszam się wolno, mym okiem rzucając,
Na ziemię w papiery ulotki zerkając,
Co leżą rzucone, co leżą tak stadnie,
Karteczki wgapione w gwiazdozbiór bezwładnie
Nie dadzą mi rady, jak wyjść z zimnej celi.

***

Powracam więc w progi przyjazne mej twarzy,
Wiedząc że uśmiech już zaraz zawita,
Że trafię wśród ludzi, gdzie słowo nie parzy,
Gdzie Szarość o wejście do domu nie spyta.
Zostawię ulotki i neon w oddali,
I oddam się śmiechów nieskończonej fali,
I życzę dziś światu, raz jeden konkretny,
By wieczór ostatni miał status: prześwietny.



***[31 grudnia 2013] Ostatni wieczór przed dniem Sylwestra, spacer, moment, kiedy dochodzę do wniosku, że dziura, w której mieszkam, zwana Zawierciem, przestaje być atrakcyjna nawet po zmroku, ale zawsze znajdą się rzeczy małe, takie jak neony odbite w oknach Urzędu Miejskiego, które tak śmiesznie unoszą się, kiedy idę, czy też zwykłe ulotki, leżące na brudnej ziemi, spoglądające pionowo w górę, że znajdą się takie rzeczy, zwracające mą uwagę i będę mógł tego czucia szukać. Nikt nie mówi, że w nich je znajdę, bo raczej nie znajdę, ale przynajmniej wiem, że nie jestem sam, wiem, że poszukiwanie nie jest bezcelowe.
No i ostatecznie mamy kończącą zwrotkę napisaną dzisiaj, właśnie w Sylwestra, godzin kilka przed zabawą, zwrotkę, w którą wierzę, mimo tego wszystkiego, co działo się wieczór wcześniej. Kocham lud, z którym więzami przyjaźni jestem związany i życzę im, sobie, i nawet światu, tak, życzę wszystkiego najlepszego na dzisiejszą noc! ***  

czwartek, 26 grudnia 2013

Boże Uśmiercenie.

Widzę drzewo z bombkami złotymi zrośnięte,
Znów lampki ze srebrnym łańcuchem zlepiane,
Co nimi gałęzie rok w rok otaczane,
Pod ozdób miliona ciężarem ugięte.

Czuć zapach owieczek, wełnianych żyjątek,
Marchewki chrupanej uszatych zwierzątek,
Zdrobnienia wyczuwam w ilości przesadnej,
Czyż luki w scenerii nie widać tu żadnej?

Wsłuchuję się bardziej w życzenia krążące
Skaczące z człowieka jak pchła na człowieka,
Tak dużo, zarazem tak mało znaczące,
Wylane z beczułki, co znów nie ma wieka,
Beczułki z mieszanką tych szczerych i nie-,
Harmider nieziemski, ze słuchem mym źle.

Ma czujność wzmożona i coś mi nie leży,
Nikt za mną nie kroczy, do stajni nie bieży.

Ogarniam zmysłami, co dzieje się, bowiem
Poszedłem do miejsca, gdzie lud zgromadzony,
Gdzie miał być Syn Boży i wiecie, co powiem?
Właściwie jest tutaj, jednak... uduszony.
Karpiem, prezentem, kłótniami zgnieciony.



***[26 grudnia 2013] W ten wieczór, PEŁEN ŚNIEGU I ZIMOWEJ ATMOSFERY XD, miodem z deka okraszony, jednak bez przegięcia, witam Was ponownie!
Nie będę się dzisiaj zbytnio rozpisywał, nie ukrywam, że te święta są dla mnie bardziej, niż mniej trudne, ale znalazłem siłę i wenę, żeby jednak czymś się z Wami podzielić. Mogę zostać uznany za hipokrytę, co do tego, że sam pacnąłem na fejsbukowej stronie krótki post życzeniowy, ale: pragnienia jedzenia i innych rzeczy dla Was były szczere lol; jest tam coś, dwa słowa, które bronią mnie przed tym tytułem, jakie? Zerknijcie sami, na pewno znajdziecie.
Do rzeczy: Z czym mierzymy się dzisiaj? Z przemianowaniem radości z narodzin Bożej Dzieciny na 'posiadówy', ze skupieniem się na wszystkim, lecz nie na tym, co jest głównym punktem tej chwili w roku. Jest wszystko, tylko nie to, co być winno. Nie twierdzę, że sam temu nie ulegam, ale staram się, jak tylko mogę walczyć. Miłej lektury C: ***  

sobota, 21 grudnia 2013

Zmiennokrwiste Ptaszysko.

Niegdyś widziałem ptaka żywego,
Pikawa [krew bordo] w aortę wlewała.
Z nastrojem pogodnym krew ciepła współgrała,
Mięśnie wpędzając w chęć lotu nowego.

Niegdyś widziałem ptaka wolnego,
Co oczy miał w miejscu tam gdzie być powinny
I niegdyś widziałem ptaka zdrowego,
Czy mimo że widział, sam był sobie winny...?

Zobaczył parapet nad wyraz błyszczący...
Skupiony pikował, choć wiatr porywisty
Na trakt go przepychał spokojem trącący,
Wybierał parapet ten pełnoziarnisty.

Deska, co miała nakarmić gołębia,
Prócz ziaren pożywnych też pełnociernista.
Krew pierzastego stworzenia wyziębia-
Cierniowa powierzchnia trująca nieczysta,
Pokryta barwnikiem błękitu zimnego,
Złączyła wyrostki ze skórą ptaszyska-
Płyn nabrał odcieniu niezwykle ciemnego,
Ochłodzon skrzydlaty już nawet nie piska.

[Niebieska krew] bowiem wypełnia naczynia
Krwinkami bez tlenu, do pustki przyczynia
Się wokół osoby i po organizmie
Rozprzestrzeniania, chłodu wtłaczania.

***

I lata ptaszysko pomiędzy drzewami,
Odległość trzymając, bez szansy ukłucia,
Niezbyt wciągnięty w rzecz z parapetami.
Zlękniony swych skrzydeł nowego rozprucia.

"Na imię mi Impresja, kocham Cię zadziwiać. Ten tutaj fruwak to nie je jabszczomb lecz Gołąb Gromowładny, bardzo wyjątkowy, Brat mój Wam sprostuje co się dzieje, co wariuje. A ja jego wierszem przed bublikacją zaszczycony ilustracyją ciskam zadowolony."

***[21 grudnia 2013] Niezwykły obraz towarzyszy dzisiejszemu tekstowi, Narrator Gromowładny jego twórcą. Proponuję w ramach umowy spojrzeć na ptaka/gołymbia jako na człowieka, zaś na parapety dla odmiany, zaszalejmy, jako na... ludzi. Zbyt częste/bolesne stykanie się z tymi drugimi wyposażonymi w mechanizmy raniące i inne cudactwa prowadzi do zniechęcenia, już nawet pal licho zniechęcenie, ale do zmiany nastawienia ogólnego. Czasem wręcz strachu, ale nie trwającego chwilę, a zaliczającego się również do efektów długofalowych, co wychodzi niekoniecznie od razu. I co wtedy? I wtedy nie jest już tak miło i przyjemnie, bo nie jest się w stanie spojrzeć na parapet, który mechanizmów nikczemnych nie zawiera, nie jest się w stanie zerknąć i przekonać, czy naprawdę nie ma on mechanizmów ochładzających i zobojętniających. 
I tracą wszyscy. ***

poniedziałek, 16 grudnia 2013

Krucha Sztuka Egzystencji.

Witajcie ponownie! Dzisiaj zaczniemy od komentarza, bo bez niego poniższy tekst wydawać się może zrozumiały co do logiki, ale niezrozumiały co do wszystkich odniesień w nim zawartych, a to wyjątkowo ważne tym razem, temat przecież niecodzienny dość.
Pomysł narodził się 12. grudnia, czyli dzień, a właściwie późny wieczór, przed 12. rocznicą śmierci lidera zespołu Death - Chucka Schuldinera. Oto hołd dla kogoś, kto dał mi tak wiele, nawet o tym nie wiedząc. Nikt kryształem nie jest, nie był i nie będzie, ale ten człowiek to postać naprawdę wyjątkową w historii muzyki... i też mojej. Każda zwrotka odnosi się do jednej płyty „Śmierci”, ostatnia zaś...

Co więc konkretnie tutaj mamy? Na początku poruszyłem kwestię fascynacji Chucka horrorami, dzięki której mamy np. „Evil Dead”. Cały album „Scream Bloody Gore” (1987r.) do dzisiaj wzbudza we mnie niesamowite pokłady energii (aż chce się żyć, o ironio-patrząc na niektóre tytuły :D), a pierwszy riff „Zombie Ritual” hipnotyzuje.

Druga płyta pod względem liryki była ambitniejsza, opatrzona nazwą „Leprosy” (1988r.). Co mnie ruszyło? Zdecydowanie wers z utworu tytułowego, brzmiący „Their lives decay before their eyes”. Czy nie taka jest bowiem prawda? Życie rozpada się ludziom na ich oczach, czy to fizyczne czy duchowe. Druga część strofy tyczy się mocarnego „Pull the Plug”, pisanego z pozycji osoby żyjącej wyłącznie dzięki aparaturze medycznej. Krótkie, acz dobitne słowa: „Life ends so fast, so take your chance / And make it last” sprowokowały mnie do podobnych przemyśleń, stąd rozważania na temat ilości uderzeń serca, że może, skoro nie jest ich tak wiele przed nami, można zebrać poślady i ruszyć do boju?

Zwrotka trzecia, tycząca się albumu „Spiritual Healing” (1990r.), odnosi się głównie do utworu „Within the Mind”, bardzo pozytywnego i motywującego. „This power lies within the mind / Gain wisdom through abilities / Change what's to come in future time / Avoiding pain and misery” - te słowa mówią same za siebie.

Strofa numer cztery? Czyli przełomowa płyta „Human” (1991r.). No i teksty dotyczące właśnie człowieka, jego pokręconej natury, której doświadczamy dzisiaj coraz bardziej... Co mnie inspirowało? Szczególnie dzieło tytułowane „Sercet Face”, gdzie widnieją słowa: „Life is a twisted maze of obstacles / Presented by people with a secret face”. Co tu dużo mówić – kłamstwa, kłamstwa wszędzie, a życie to ich mieszanka prezentowana nam w większości przez dwulicowych koczkodanów.

Potem mamy do czynienia z „Individual Thought Patterns” (1993r.), gdzie zapatrzyłem się w utwór zamykający ten szalony krążek - „The Philosopher”, gorąco polecam, warto się zagłębić, choćby dla momentów takich, jak nastepujący: „Lies feed your judgement of others / Behold how the blind lead each other”. Przeca tak wiele opinii opartych jest na nieprawdzie.

Kolejny album, czyli „Symbolic” (1995r.), zaoferował m.in.: „Empty Words” (swoją drogą pierwszy, który usłyszałem) oraz „1,000 Eyes”. Tematu „Pustych Słów” nietrudno się domyślić, drugi dotyczy zaś utraty prywatności, jaka następuje w obecnych czasach i właśnie na kanwie tych dwóch tekstów powstała zwrotka szósta.

Na koniec Chuck i spółka zaserwowali nam „The Sound of Perseverance” (1998r.), krążek zaczynający się od utworu „Scavenger of Human Sorrow”, kolejny zaś tytułowany jest „Bite the Pain”. Jaki z tego wniosek? Jaki wniosek ze słów „I will not feed your hunger, instead / I bite the pain / looking not back, but forward / I bite down hard” płynie?

Chuck odszedł 13. grudnia 2001 roku, po dwóch latach, chwilami bardziej, a chwilami mniej udanej walki z nowotworem mózgu. Jak sam rzekł: „I am past, a story to tell / tell it.”.
Opowiadam więc z całych sił...

Krucha Sztuka Egzystencji.

Ty, co go filmy w strach oblekane,
Zainspirowały do dźwięków pisania,
Pierwszych wersetów na kartach stawiania
W szeregi rytmiczne, z energii składane,
Nowością znaczone, ZombieRytuałem,
Któremu uwagę nie tylko ja dałem...

Ty, któryś widział, że trąd wchodzi między
Myśli, pragnienia, rozkłada organy,
Że gnije niejeden pół-żywy w swej nędzy,
Bo narząd logiki jest zdeformowany...
Ty, któryś widział, że serca uderzeń
Tak mało, tak szybko, że w wyniku zderzeń
Z szansami czy szansą - jedyną być może!
Jest pora opuścić lenistwa łoże.

Ty, któryś widział, że w głębi ukryta
Moc i potęga łatwowydobyta
Możliwość ma zostać, kiedy odbędziemy
Niezbędne nam wszystkim duchowe leczenie.
By przyszłość odmienić, w kontrolę wejdziemy-
Obcymi się staną i ból, i cierpienie.

Ty, któryś mówił, że życie zmieloną
Papką jest przeszkód, tworzoną przez ludzi,
co maski ściskanie codziennie ich budzi,
Mieszanką kłamstewek do końca przeczoną...
Nawet gdy winy wrzynają się w oczy,
Gdy kula wyrzutów ze szczytu się toczy,
Miażdżąc psychikę, zdobyczy złaknioną.

Ty, coś ogłaszał ślepotę mentalną
Co poza skorupą panuje łamliwą,
Gdzie fałsz dla wartości jest rzeczą letalną,
Dla człeka brudnego, co drogą krzykliwą
Za rękę prowadzi bandę mu równych,
Co w świecie obecnym uchodzą za głównych,
Zerwane wiązanie ich z rzeczywistością,
Zaś prawda bolesna w ich gardle jest ością.

Ty, któryś wiedział, że ostrza werbalne
Potrafią rozrywać raz-dwa pociągnięciem
Frazesu pustego idealnym cięciem
I ufność otwartość zmieniać w anormalne.
Ty, któryś wieszczył, że tysiące gałek
Oblepią codzienność, a my zniewoleni
Stracimy prywatność przez świat otoczeni,
Zdeptani będziemy przez globalny wałek.

Ty, któryś smutku padlinożercę
Dostrzegał i jego apetyt parszywy.
Ty, co twierdziłeś "miast karmić, uśmiercę"
Miast stać się ofiarą, odszedłeś stąd żywy...
Ty, choć pożarty chorobą złowrogą,
Co kruchość życiała nieraz dostrzegałeś,
Lecz mimo słabości wciąż szedłeś swą drogą
I chociaż czas niknął Ty się nie poddałeś...

Tyś jest opowieścią dzisiejszą i dawną
Tyś jest opowieścią i dnia jutrzejszego.
Została nam mądrość, bogactwa wielkiego
Pokłady nam dałeś, by serce duch sprawną
Maszyną nam były, bez iskier chodziły,
O dzięki Ci, Mistrzu za wszystkie Twe słowa...

***Dziękuję, że dotarliście aż tutaj.***  

piątek, 6 grudnia 2013

Trup na krześle.

Drodzy moi, Państwo mili,
Sen dziś miałem, zapytacie:
„O czym śniłeś?”. Już Wam mówię,
Twierdzić śmiem, opadną gacie,
Zaś po całej sytuacji:
„Co Ty piłeś?” padnie pewnie,
Żadne z Was już dziś nie ziewnie!
Bo historia niebanalna.

„Na krzesełku siedzi trup,
Skąd on przybył? Tup tup tup,
Kroki jego tak wybrzmiały;
Nim mu życie odebrały...
Sami zobaczycie co.

Na krzesełku trup spoczywa,
Ręką, kością się podpiera.
Chyba nuda go spożywa,
Chyba znudzon jak cholera,
Czeka na coś, znaczy... czekał.

Sytuacja niecodzienna,
Sam próbuję jakoś mądrze
Wytłumaczyć i zrozumieć,
co tu robię, jak to, skądże?

Zastanawiać się począłem,
czy też ducha wyzionąłem?
Czym ja trafił tam, gdzie on?
Czy to niebo? Czy to dzwon
wedrze się w me uszy z wdziękiem
I obwieszczy - jest zebranie
dla przybyłych do nowego
Świata nieodgadnionego,
Że z trupami obcowanie
Się zaczęło i trwać będzie.

Szereg pytań w mojej głowie,
może łaskaw ktoś odpowie?

Owy szkielet w garniturze...
Kim był kiedyś, elektrykiem?
Może butom zdrowie zwracał?
Umarł będąc starym prykiem?
Czy na czas swe długi spłacał?
Dziesięcinę państwu oddał?
Żonie w kłótni rację poddał?
Zdradzał ją czy też nie zdradzał?
Czy rodzinie swej zawadzał?...

(...W mojej głowie pytań szereg-
Jeszcze sen? Już rzeczywistość?
Jak nie lubię takich gierek!
w jakie służba zdrowia grywa,
płatki kwiatów swoich zrywa,
auto-śmierć powolną czyniąc.)

Nagle sobie uświadamiam!
Serce moje oszalałe
Uspokajam, już poskramiam.
Trup zmarł z nudów! Na lekarza
Oczekując się nie zraża,
Nie wiem tylko, czy doczeka?
Jednoznaczna jest diagnoza.

Zabiła czekania doza,
Zabiła zdrowia opieka.

***[9 grudnia 2013] Ostatnia wizyta u lekarza odbiła się na moim zdrowiu tak, jak widać - nawet nocą nie dała mi spokoju, kiedy miałem śnić o okładach, koniorożcach i innych przyjemnych rzeczach. A przecież czekanie na trzyminutową wizytę trwało tylko dwie i pół godziny – co więc czuć mają ludzie czekający po kilka tygodni, czy miesięcy?
Nie wiedząc, gdzie jestem w mym sennym marzeniu, zacząłem się wręcz zastanawiać, czy czasem nie zszedłem i zaraz dowiem się, że witamy w pozagrobowym. Okazało się całkiem co innego...
Taki dowcip. Czy trafny, sami oceńcie :D***